Tytuł oryginału: Four Seconds to Lose Seria: Dziesięć płytkich oddechów #3 Tłumaczenie:Katarzyna Agnieszka Dyrek Wydawnictwo: Filia Liczba stron: 560 Data wydania: 11 marca 2015 |
Dwudziestodwuletnia Charlie Rourke potrzebuje szybkich pieniędzy, by zniknąć, nim będzie za późno. Ściąganie ciuchów na scenie nie jest jej wymarzoną pracą. Gdy koleżanki z pracy marzą, by usidlić seksownego i troskliwego szefa, Charlie nie jest nim zainteresowana. Szczególnie dlatego, że Charlie Rourke nie istnieje, a dziewczyna, która ją udaje, nie może pozwolić sobie na rozproszenie uwagi niechcianym romansem.
Niestety Charlie szybko odkrywa, że nie ucieknie przed uczuciem jakim darzy swojego szefa. Obawia się jednak, że strata Caina, gdy ten dowie się w co dziewczyna jest zamieszana, będzie bardziej bolesna niż którakolwiek z czekających ją kar.
Cztery sekundy do stracenia jest pierwszą książką z tej serii, którą miałam okazję przeczytać. Wcześniejsze nie zaintrygowały mnie na tyle, aby je przeczytać, ale kiedy tylko dowiedziałam się, że nie są ze sobą powiązane (przynajmniej na tyle by zrozumieć, co się dzieje) nie wahałam się dłużej, wydałam te kilkanaście złotych na tę książkę i po upływie kilku miesięcy (rzadko którą książkę czytam zaraz po zakupie) w końcu się za nią zabrałam. Oficjalnie uznaję zakup za udany.
''Jesteśmy po prostu dobrymi ludźmi z brzydką przeszłością, szukającymi idealnej przyszłości.''
Zwykle nie czytam takich książek. ''Zwykle'' to raczej małe niedopowiedzenie. Prawdę mówiąc naprawdę rzadko udaje mi się przeczytać - w całości - taką książkę. Owszem, nie raz nie dwa stykałam się z New Adult. Z różnym skutkiem, czasem pozytywnym, przeważnie negatywnym. Ale było to kawałek czasu temu. Ostatnio postanowiłam powrócić do tego gatunku dając mu drugą szansę najpierw czytając (niesamowite) Maybe Someday, a teraz Cztery sekundy do stracenia. Nie spodziewałam się po tej książce dużo, w końcu nie jest to Colleen Hoover, dlatego też ominęłam niepotrzebnego rozczarowania. Nie zrozumcie mnie źle, Cztery sekundy do stracenia jest dobre, a w niektórych sytuacjach, było nawet lepsze od Maybe Someday (ale o tym później), jednak brakowało mi tej magii, tego uroku i zakochania w historii.
''Nie masz lat, miesięcy, tygodni, aby wpłynąć na czyjeś życie. Masz wyłącznie sekundy. Sekundy, by wygrać lub by wszystko stracić.''
Dużym zaskoczeniem był dla mnie realizm. Autorka w dużej mierze skupiła się na odwzorowaniu szczegółów transakcji narkotykowej, klubów ze striptizem, rzeczywistości z jaką mierzą się bohaterzy. Nie żebym wcześniej cokolwiek o tym wiedziała, moje znajomości kończą się na serialach i filmach kryminalnych. Jednak to jak wszystko opisywała i zwracała uwagę nawet na te najmniej przyjemne fakty, naprawdę mi zaimponowało. Nie cackała się z czytelnikiem. Bardzo mi się to spodobało. To, że nie skupiła się wyłącznie na romansie Caina i Charlie, ale zadbała też o wątki poboczne i świat przedstawiony. Gdyby postąpiła inaczej, książka naprawdę dużo utraciłaby na świetności, czułabym po prostu, że czytam jakiś podrzędny romansik, a nie książkę ze tuszu i stron (te marne żarty, ostatnio się mnie trzymają).
''Wierzę, że niektórzy ludzie z natury są źli.
Wierzę, że poczucie winy jest silną motywacją.''
No i oczywiście wątek romantyczny. Sama nie wiem, co o nim powiedzieć, przecież to New Adult: przeszłość, która ciągnie bohaterów do siebie, miłość (niekoniecznie świadoma) oraz spora dawka scen łóżkowych (albo po na nim). Bohaterów do początku ciągnęło do siebie, poniekąd była to wzajemna fascynacja od pierwszego wejrzenia. Na początku mnie to irytowało (nie jestem zwolenniczką niczego, co zaczyna się lub kończy na słowach ''od pierwszego wejrzenia''). Po pewnym czasie, jednak zrozumiałam, że irytacja nic mi nie pomoże, a już na pewno nie zmieni zachowania głównych bohaterów , więc dałam sobie z nią spokój i przestałam przejmować się tym nieco niedopracowanym początkiem.
W Cztery sekundy do stracenia mamy do czynienia z wachlarzem różnych osobowości. Pierwsi w ocenie są oczywiście główni bohaterzy. Charlie (chociaż nie jest to jej prawdziwe imię) jest trudną do przejrzenia dziewczyną. Enigmatyczna, małomówna, świetnie kontrolująca swoje emocje i uczucia, skrzętnie ukrywa swoje tajemnice, nawet swoje imię (jeśli się nie mylę) ujawnia dopiero na ostatnich stronach. Poznajemy ją po trochu, od chwili, w której pragnie uciec od swojego dotychczasowego życia i zacząć nowe, jak się jej wydaje lepsze. Cain z kolei to dorosły mężczyzna, który doświadczył niejednego w życiu. Nie pragnie drugiej szansy, nie wierzy w nią, tak jak i w przeznaczenie. Pragnie tylko wynagrodzić dobrem za zło. Trzyma się swoich zasad i dba o wszystkich w swoim otoczeniu. Nie sądzę bym się w nim zakochała (ostatnio robię się coraz mnie kochliwa w głównych bohaterach), ale tymi swoimi cechami naprawdę mi zaimponował.
Książkę czyta się ekspresowo. Te pięćset sześćdziesiąt stron przemijają szybciej nieźli trzysta trzydzieści stron innego książki innego autora. Naprawdę jest, co w niej polecić, jednak jak wspomniałam przy Maybe Someday; nie jest to gatunek, w którym wszyscy dobrze się czują. Dlatego tylko zachęcam, a nie namawiam do przeczytania. Książka jest dobra i naprawdę warto poświęcić na nią te dwa lub trzy długie, jesienno-zimowe wieczory.
7/10
''Wierzę, że można dążyć do odkupienia, ale nigdy się go w pełni nie osiągnie.
Wierzę, że drugie szanse istnieją tylko w snach, nie ma ich w rzeczywistości.''
W Cztery sekundy do stracenia mamy do czynienia z wachlarzem różnych osobowości. Pierwsi w ocenie są oczywiście główni bohaterzy. Charlie (chociaż nie jest to jej prawdziwe imię) jest trudną do przejrzenia dziewczyną. Enigmatyczna, małomówna, świetnie kontrolująca swoje emocje i uczucia, skrzętnie ukrywa swoje tajemnice, nawet swoje imię (jeśli się nie mylę) ujawnia dopiero na ostatnich stronach. Poznajemy ją po trochu, od chwili, w której pragnie uciec od swojego dotychczasowego życia i zacząć nowe, jak się jej wydaje lepsze. Cain z kolei to dorosły mężczyzna, który doświadczył niejednego w życiu. Nie pragnie drugiej szansy, nie wierzy w nią, tak jak i w przeznaczenie. Pragnie tylko wynagrodzić dobrem za zło. Trzyma się swoich zasad i dba o wszystkich w swoim otoczeniu. Nie sądzę bym się w nim zakochała (ostatnio robię się coraz mnie kochliwa w głównych bohaterach), ale tymi swoimi cechami naprawdę mi zaimponował.
''Wierzę, że nie można w ciągu roku, miesiąca czy tygodnia wpłynąć na czyjeś życie.
Można to zrobić w sekundy.
Sekundy, by zjednać sobie kogoś.
Albo na zawsze go stracić.''
Z tego co ogarnęłam, główne postacie z poprzednich tomów nie mają dużej roli w akcji. Jedynie kilkakrotnie można się o nich trochę poczytać. Bardzo dobrze jak dla mnie, bo naprawdę nie chcę sobie jeszcze bardziej niszczyć zabawy poznawania ich historii. A zrobię to na pewno (Jedno małe kłamstwo mam już za sobą, ale Dziesięć płytkich oddechów jeszcze nie), ponieważ już jestem pewna, że spodobają mi się przynajmniej tak bardzo jak Cztery sekundy do stracenia (mała notka: okazało się, że Jedno małe kłamstwo jest nawet lepsze).
Książkę czyta się ekspresowo. Te pięćset sześćdziesiąt stron przemijają szybciej nieźli trzysta trzydzieści stron innego książki innego autora. Naprawdę jest, co w niej polecić, jednak jak wspomniałam przy Maybe Someday; nie jest to gatunek, w którym wszyscy dobrze się czują. Dlatego tylko zachęcam, a nie namawiam do przeczytania. Książka jest dobra i naprawdę warto poświęcić na nią te dwa lub trzy długie, jesienno-zimowe wieczory.
7/10
Seria Dziesięć płytkich oddechów
Dziesięć płytkich oddechów - Jedno małe kłamstwo - Cztery sekundy do stracenia - Pięć sposobów na upadek
Nieee, ja myślałam, że to erotyk... :( Chociaż zdziwiła mnie trochę bytność tego gatunku na twoim blogu... Jednak po recenzji wszystko się wyjaśniło ^^ Żaden erotyk - romans :(
OdpowiedzUsuńFajnie chociaż, że bohaterowie są zróżnicowanie w jakimś stopniu :) Ja rzadko czytam książki tego typu, ale kiedy na pewno spróbuje
OdpowiedzUsuńZapraszam : książkowy-termit.blogspot.com
Opis zapowiada się bardzo ciekawie więc koniecznie muszę sięgnąć po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńCzytałam Dziesieć płytkich oddechów i jak dobrze pamiętam akcja też działa się w klubie nocnym... kurcze muszę sobie przypomnieć dokładne miejsce, bo czytałam dość dawno, ale książka mi się nawet podobała, więc może skuszę się jeszcze na Tucker :)
OdpowiedzUsuńJa już mam za sobą wszystkie cztery tomy i teraz czekam na piąty, który ma wyjść w styczniu ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
houseofreaders.blogspot.com
To chyba na razie ma trzy tomy wydane po polsku: Dziesięć płytkich oddechów, Jedno małe kłamstwo, Cztery sekundy do stracenia. A dopiero czwarty ma wyjść w styczniu: Pięć sposobów na upadek.
UsuńUwielbiam tę książkę. Już chyba z pięć razy ją przeczytałam :) To też moja pierwsza książka tej autorki, ale pozostałe dwie już mam dokupione i są nieco słabsze od tej (zwłaszcza drugi tom). Cain jest rewelacyjny.
OdpowiedzUsuńNie ciągnie mnie do twórczości K.A. Tucker :/
OdpowiedzUsuńNiezbyt lubię gatunek NA, więc ten tytuł mnie raczej nie interesuje.
OdpowiedzUsuńhttp://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/
Bardzo lubię książki z tego gatunku, więc myślę, że po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńNa półce czeka na mnie "Dziesięć płytkich oddechów", więc jesli tylko mi się spodoba, z pewnością przeczytam również kolejne tomy tej serii ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale muszę, że się skuszę, bo może być fajnie ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, ale wydaje się być całkiem ciekawa. Rozejrzę się za nią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jak najbardziej mnie zaciekawiłaś :) a nie słyszałam wcześniej o książce
OdpowiedzUsuńSzybko się czyta, na odprężenie seria idealna. Ogólnie jeżeli potrzebuję przestać myśleć to sięgam po książki NA. A tą serię nawet polubiłam :D
OdpowiedzUsuńZa romans z góry dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńOpis nie zrobił na mnie jakiegoś większego wrażenia, może dlatego, że ostatnio w tej części blogosfery, w której się obracam, modnym tematem wszelkich ff stały się striptizerki i ten motyw zdecydowanie mi się przejadł. Ale Twoja recenzja zdecydowanie zmieniła moje nastawienie do tej książki. Romanse po prostu ubóstwiam, a kocham je jeszcze bardziej wtedy, kiedy mają też rozbudowane tło, kiedy wątek romantyczny, choć dominujący, nie przyćmiewa reszty fabuły. Wcześniej jakoś nie zwróciłam uwagi na tę serię, podobnie zresztą jak Ty, ale teraz, po przeczytaniu Twojej opinii, chyba będę musiała przyjrzeć jej się bliżej :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Uwielbiam tę książkę.
OdpowiedzUsuńAchh, lubię taki książki! Kiedyś więc i tę muszę przeczytać. ^_^
OdpowiedzUsuńDopiero teraz dowiaduję się, że książki z tej serii można czytać rozdzielnie, a ponieważ wydają mi się one ciekawe, to mam plan sięgnąć po "Dziesieć płytkich oddechów" ^^
OdpowiedzUsuńAkurat jest to gatunek, w którym dobrze sę czuję. Zamierzam sięgnąć po wszystkie tomy, mam nadzieję, że zrobią na mnie pozytywne wrażenie :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i kocham tę książkę. Cain totalnie zawładnął moim sercem :)
OdpowiedzUsuń