Tytuł oryginału: Amy and Roger's Epic Detour Seria: -- Tłumaczenie: Stanisław Korszczyński Wydawnictwo: Jaguar Liczba stron: 456 Data wydania: 12 marca 2014 |
Życie Amy Curry dalece odbiega od ideału. Jej ociec zginął niedawno w wypadku samochodowym. Matka, chcąc na nowo wszystko poukładać, postanowiła przeprowadzić się ze słonecznej Kalifornii do Connecticut. Niedługo po zakończeniu roku szkolnego Amy ma do niej dołączyć - przejechać przez niemal cały kraj, by zacząć zupełnie inne życie z dala od miejsca, które kocha, oraz od wypróbowanych przyjaciół.
W długiej, zaplanowanej co do minuty podróży Amy towarzyszyć ma Roger, syn znajomej rodziców. Dziewczyna nie widziała go od lat i początkowo jest przerażona wizją spędzenia kilku dni w obecności kogoś, kogo ledwie zna... Jednak Amy i Roger szybko znajdują wspólny język i postanawiają zmienić nudną jazdę z miejsca A do miejsca B w szaloną wyprawę po Ameryce - wyprawę, w trackie której nie tylko przeżyją przygodę i odwiedzą kilka niezwykłych miejsc, ale również odnajdą samych siebie.
Dlaczego w ogóle sięgnęłam po Aż po horyzont? Oprócz oczywistego zachęcającego opisu miały na to wpływ dwie sprawy. Pierwsza: kocham podróżowanie. Po prostu kocham, nawet nie będąc nigdy za granicą muszę to przyznać. Już robię listę krajów, miast, rezerwatów i muzeów, które w przyszłości na pewno odwiedzę. Duża część tych miejsc znajduje się na terenie USA. Druga: kilka dni wcześniej oglądnęłam film Crossroads. Dogonić marzenia z Britney Spears, gdzie dużą część akcji stanowi podróż po Ameryce. Sam film może i nie był wysokich lotów, ale rozbudził we mnie taką ciekawość, że czym prędzej chciałam zapoznać się z czymś, obojętnie czy to serialem, filmem, czy książką posiadającą podobny wątek. Po żmudnych poszukiwaniach i wysilaniu pamięci wreszcie natrafiłam na Aż po horyzont.
''Bo wiesz, to jest tak: z Magellanem jest taki sam problem, jak ze wszystkimi odkrywcami. Całą energię skupiają na poszukiwaniu rzeczy niemożliwych. I w większości tak są zapatrzeni w horyzont, że nie widzą tego, co mają tu przed sobą.''
Samą książkę znałam już od dawna. Spotkałam się z różnymi opiniami na jej temat, od tych gorszych, przez średnie po dobre i bardzo dobre, ale żadna z nich nie przygotowała mnie na to, co dostałam. A dostałam książkę, która jakby została napisana dla mnie, zawierała wszystko, co lubię, kocham i szanuję, a do tego została napisana lekkim, łatwym w odbiorze językiem. Po prostu prawie ideał! I nie zwracajcie uwagi na to ''prawie'', zwyczajnie nie wierzę w ideały i byłam zmuszona to dodać.
''Kiedy z kimś się żegnamy, to jakbyśmy komuś mówili, że już nigdy więcej się nie zobaczymy. To jakbyśmy się zgadzali, że to jest nasza ostatnia rozmowa. Więc jeżeli nie mówimy sobie "do widzenia", jeżeli rozmowy nie skończyliśmy, to znaczy, że będziemy musieli spotkać się znowu.''
Amy w ostatnim czasie przeżyła dużo. Śmierć ukochanego ojca, odwyk brata bliźniaka i przeprowadzka na drugi koniec kraju. Na dodatek kilka ostatnich tygodni spędziła sama w domu, w którym już nie czuła wcześniejszego ciepła i przyjemności. Wcześniej jej życie było niemal idealnie normalne: chłopak, z którym się umawiała, kłótnie z najlepszą przyjaciółką, główne role w szkolnych przedstawieniach... Jednak po śmierci ojca, wszystko uległo zmianie. Nie mówię, że jej nie polubiłam, jednak nie mówię też, że ją polubiłam. Po prostu ją rozumiem. Nie wiem, co prawda, jak to jest przeżyć tyle trudnych chwil, ale doskonale zdaję sobie sprawę, że nie jest to łatwe, przez co potrafię wybaczyć jej potknięcia i zachowania, które w moim mniemaniu są irracjonalne. Roger chociaż nie miał ostatnio na koncie takich przeżyć, też nie było mu za przyjemnie. Oboje wspierali siebie nawzajem, dodając siły i wspierając się wzajemnie. Przyjaźń a następnie coś więcej to była tylko kwestia czasu.
''[...] może następne jutro będzie lepsze. Skąd możesz wiedzieć? A prędzej czy później nadejdzie taki dzień, po którym jutro naprawdę będzie lepsze.''
Prawda jest taka, że nie znoszę opisów. Długich nudnych i całkowicie zbędnych opisów. Ale tutaj mogę się pokusić o stwierdzenie, że mogło być ich więcej. Naprawdę kocham podróżowanie i bardziej szczegółowe opisy były dla mnie idealne. Boże... nie spodziewałam się, że to kiedykolwiek przyznam... Bardzo mi się spodobało, że autorka nie tylko opisywała odwiedzane miejsca i wrażenia bohaterów, ale także dodawała zdjęcia, paragony, pocztówki i inne takie. To sprawiało, że czułam się jakbym sama uczestniczyłam w tej wyprawie, a nie tylko o niej czytałam. Tyle dowiedziałam się z nich o miejscach, o których nawet wcześniej nie słyszałam, o ciekawostkach dotyczących stanów w USA, a i również w pewnym stopniu o różnicach panujących w ich kulturze. Nawet dowiedziałam się jak poprawnie wymawiać Louisville (nie żebym kiedykolwiek wcześniej słyszała o tym mieście...).
''Największych odkryć dokonują ci, którzy wcale się tego nie spodziewają. W ten sposób Kolumb odkrył Amerykę. Pinzón dotarł do Brazylii, chociaż zamierzał dopłynąć do Indii Zachodnich. Stanley przypadkiem trafił na wodospad Wiktoria. No i ty. Moje odkrycie, którego dokonałem, chociaż wcale na to nie liczyłem.''
Jednakże nie jest to jedynie książka o podróżowaniu w tym dosłownym znaczeniu. Bohaterzy nie tylko odbywają szaloną eskapadę po Stanach, ale także starają się pogodzić z własnym sobą, ze swoimi wyborami i ich konsekwencjami. Podróż i spotkane po drodze osoby pomagają im w tym. Doradzają, uczą każdy po trochu, ale złączając to w całość daje to, co było Amy i Rogerowi najpotrzebniejsze: odpowiedź na to jak sobie wybaczyć, jak dalej żyć i jak wykorzystać dany czas najlepiej jak można. Dzięki tej wyprawie w końcu zrozumieli, że nie można cały czas patrzeć wstecz i obwiniać się za wszystko, lecz trzeba pogodzić się, wybaczyć sobie i innym i iść dalej naprzód nie oglądając się więcej za siebie.
Pani Matson sama wybrała się w taką podróż i to nawet niejednokrotnie. Na koniec książki opisuje własne przeżycia, jak to ma w zwyczaju dodaje jeszcze kilka fotografii oraz przestrogi na drogę. Och, co ja bym dała by być na jej miejscu! No, cóż... Chyba muszę zejść na ziemię. Pozostaje mi jedynie polecić Wam Aż po horyzont i zapewnić, że ta książka zdecydowanie zasługuje na te kilka godzin uwagi. Może po jej lekturze i Wy zapragniecie wybrać się na taką włóczęgę?
10/10
___________________
Na koniec chciałabym jeszcze przypomnieć o akcji Świąteczne Czytanie, którą organizujemy z Sarą Gray. Zaczyna się ona już od jutra, ale jeśli ktoś chciałby jeszcze dołączyć to może to zrobić w każdej chwili, chociażby pisząc emaila do mnie lub do Sary ;)
Link do wydarzenia na fb: https://www.facebook.com/events/567819296701065/
Uwielbiam ją! Książka ma fantastyczną fabułę, a dodatkowo ilustracje i zdjęcia, które możemy znaleźć wewnątrz dosłownie skradły moje serce :D
OdpowiedzUsuńJak chodzi o opisy podróży, to ich nigdy za wiele :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki z wątkiem wyprawy, zwłaszcza 2 ludzi, bo to zawsze idealna okazja na jakieś romanse, czy rozważania o życiu. Na pewno sięgnę po książkę.
O jejku strasznie chcialabym przeczytac ta ksiazke moze uda mi sie ja kupic po kupic po swietach
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mam tak samo, zazwyczaj nie lubię bardzo długich opisów ale jeśli chodzi o opisy podróży, które uwielbiam to może być ich jak najwięcej :D
OdpowiedzUsuńO rany!! Ja też uwielbiam podróżować i teraz tak mnie zachęciłaś do tej książki, że nie mogę... No muszę ją przeczytać! Muszę! :D
OdpowiedzUsuńOjej, chyba będę musiała dać szansę tej książce. A już miałam ją sobie odpuścić... :)
OdpowiedzUsuńLubię motyw podróży w książkach, zwłaszcza podróży takiej, która zmienia życie bohaterów :) Dlatego od razu zainteresowałam się tą powieścią, gdy tylko przeczytałam jej opis, a Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w postanowieniu, że powinnam ją przeczytać. Bardzo mi się spodobał zabieg autorki w postaci tych pocztówek, paragonów itp. - świetne urozmaicenie narracji, dotąd się z tym nie spotkałam, co jeszcze bardziej mnie zachęciło :) Na pewno rozejrzę się za tym tytułem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Ooo, książka przygodowa w trasie! Brzmi fantastycznie, zwłaszcza, że liczę na wątek miłosny w tle :D
OdpowiedzUsuńDość długo nie było mnie w książkowej blogosferze, ale jestem i życzę wesołych świąt! Zapraszam też na mojego bloga i nową recenzję :)
www.przerwa-na-ksiazke.blogspot.com
Buziaki,
Zuzia