czwartek, 31 marca 2016

I'm a Little Otaku #1

Witam! Jak wiecie, od niedawna (października) zaczęłam dość maniakalnie czytywać mangi. Dlatego też pomimo tego, że jest to blog książkowy, jak wiecie z moich wcześniejszych planów na nowy rok, postanowiłam podzielić się z Wami moimi emocjami i odczuciami ich dotyczącymi. Seria I'm a Little Otaku będzie się pojawiała raz na dwa miesiące. W końcu nie chcę Was zamęczyć tymi mangami (jak wcześniej wspominałam przy serii K-Drams), bo doskonale zdaję sobie sprawę, że większość z Was z nimi nie ma/nie chce mieć nic wspólnego.

Postanowiłam zacząć od mojej pierwszej przeczytanej w całości mangi wydanej w Polsce. A jaka to manga? Dengeki Daisy


Opis ze strony sklepu wydawnictwa Waneko: Starszy brat Teru zmarł, ale przed śmiercią zdążył dać jej telefon komórkowy, dzięki któremu dziewczyna będzie mogła kontaktować się z pewnym tajemniczym chłopakiem o pseudonimie Daisy. Ma on pomagać Teru i wspierać ją w trudnych chwilach. Pewnego popołudnia, dziewczyna przez przypadek wybija jedno ze szkolnych okien. W rezultacie jest zmuszona pracować dla zrzędliwego i okrutnego, acz niezwykle przystojnego woźnego: Tasuku Kurosakiego.



Tak, wiem opis nie brzmi za bardzo ciekawie. Jednak nie jest w nim zawarty nawet pierwszy rozdział (a jest ich aż siedemdziesiąt pięć!). Ta szesnastotomowa seria może i nie była moją pierwszą zakupioną mangą, ale na pewno została pierwszą zakupioną i przeczytaną w całości mangą w mojej dość krótkiej karierze. Szesnaście tomów. Wyobrażacie sobie jak to świetnie wygląda na półce? (Zlituję się nad Wami i pokażę to na zdjęciu gdzieś niżej). Już od samego widoku się zakochuję. A co dopiero dodając do tego wnętrze!

Pamiętam to uczucie, kiedy pierwszy raz sięgnęłam po Dengeki Daisy. Były to jakieś stare skany tłumaczone na polski zanim ta manga została wydana w Polsce. Byłam właśnie wtedy po jednej wyjątkowo entuzjastycznej recenzji i moje uczucia chwiały się pomiędzy szalonym podekscytowaniem a strachem przed rozczarowaniem. I wiecie co? Pochłonęłam od razu całe trzy dostępne tomy! A przez resztę wieczoru chodziłam jak opętana, szukając wszędzie gdzie kupić (najlepiej od razu wszystkie) tomy Dengeki Daisy. Czas od przeczytania po raz pierwszy trzeciego tomu do kupna pierwszych dziesięciu minął mi na szalonym oglądaniu dziesiątek mmv, czytaniu po kilka razy tych, które miałam jako skany i na maniakalnym sprawdzaniu, kiedy dotrze do mnie przesyłka. Prócz tego nic nie pamiętam z tego okresu. Widzicie, co ze mną zrobiła ta manga? ;)


Bohaterzy krótko mówiąc są genialni i niesamowicie wykreowani. Chyba każdy ma w sobie coś szalonego (w tym sensie pozytywnym). Z Teru trudno się nie zaprzyjaźnić. Ta dzielna, odważna i wierna osóbka od pierwszych stron wywołuje w czytelniku sympatię. Pomimo tego, że nie ma już na świecie nikogo z rodziny, nie załamuje się i prze dalej przez życie pełna motywacji i energii, której brakuje większości zwykłych ludzi. Potrafi wybaczać i troszczyć się nawet o osoby, które ona wcześniej w ogóle nie obchodziła, nie chcąc jednocześnie nikomu zaprzątać głowy swoimi własnymi problemami. To naprawdę godne podziwu i inne bohaterki zarówno książek jak i mang mogłyby się od niej uczuć. Drugą co do ważności osobą jest Daisy, czyli jak dowiadujemy się tego już w pierwszym rozdziale Kurosaki, nasz kochany, tleniony cieć. Bo jak tu się w nim nie zakochać. Ma w sobie dwa cudowne odbicia: troskliwego, czułego i pełnego cierpliwości Daisy'ego oraz charyzmatycznego, opryskliwego, wymagającego i aroganckiego Kurosakiego. Nie pozostaje nic innego jak to co zrobiła Teru - zakochać się. Dużą rolę w mandze miał też nieżyjący brat głównej bohaterki, Soichiro. Praktycznie pojawia się tylko we wspomnieniach, ale jego szalona osobowość geniusza ma taki sam efekt jak charakter jego siostry - nie da się go nie polubić. Miszczu, Riko oraz wiele innych postaci również zasługuje na wspomnienie, ale nie będę się nad nimi rozpisywać, bo ta opinia już jest okropnie długa, a to nawet nie połowa.

Jak na prawdziwe shoujo przystało główny wątek to ten miłosny. I chyba w żadnej mandze nie spotkałam się jak dotąd z lepszym wątkiem romantycznym. Pani Motomi w ogóle nie spieszyła się z jego rozwojem, dzięki czemu wszystko mogła dokładnie przedstawić, bez pośpiechu wykreowała wątek o jakim nawet nie śmiałam marzyć. Miłość i troska Kurosakiego była naprawdę urocza, a w późniejszych tomach zaczęła owocować w uczucia coraz bardziej dojrzałe i stałe. To samo się tyczy Teru. Od uczucia niechęci do ''podrzędnego ciecia'' do prawdziwej szczerej miłości. Oboje byli dla siebie wsparciem, nie tylko Daisy dla Teru, ale również ona dla Kurosakiego. Nic nie mogło zmienić ich uczuć, jedynie na przeszkodzie do szczęścia stało kilka nierozwiązanych spraw i nieodkrytych tajemnic. W końcu do by to był na happy end bez odrobiny trudu?


Może tak teraz trochę o kwestiach technicznych. Okładki się cudowne i w pełni oddają klimat. Każdą zdobią piękne blue daisy - błękitne stokrotki, które są stałym elementem zarówno strony graficznej jak i samej historii. Strasznie przypadła mi do gustu również kreska autorki - taka luźna, trochę ostrawa, ale jednak wszystko jest przedstawione z dużą dokładnością i zachowaniem proporcji. Widać też jak na przełomie kolejnych tomów, kreska zmieniała się i ewoluowała w coraz lepszą, bardziej doświadczoną. I co najważniejsze: da się zauważyć różnicę pomiędzy facetami a kobietami. Serio, w niektórych shoujo płcie się ze sobą zlewają, a odróżnienie od siebie poszczególnych bohaterów graniczy z cudem. Tutaj jednak nie ma takiego problemu, widać dużą anatomiczną równicę pomiędzy osobnikami męskimi a żeńskimi.

Strasznie podobało mi się również tłumaczenie i interpretacja z japońskiego. Chylę czoła wszystkim, którzy się przy tym namęczyli, bo ich praca została naprawdę genialnie wykonana. Dużo żartów, które nie miałyby sensu w dosłownym tłumaczeniu zostało zastąpione polskimi odpowiednikami, tłumacze nie szczędzili też mowy potocznej i typowego slangu młodzieżowego. Częste odniesienia do popkultury nie tylko światowej, ale i tej rodzimej, polskiej dodawały śmiechu i poczucia bliskości z bohaterami. No właśnie śmiech. Co jak co, ale poczucia humoru w tej mandze nie brakuje! Te żarty, żarciki czasami mniej czasami bardziej wybredne potrafią poprawić humor nawet w najpodlejszy dzień. Autorka rozbawia i słownie i za pomocą rysunków, czasami (tzn. dosyć często) doprowadzając do niekontrolowanych napadów śmiechu.

Taa... Tutaj też będę Was katowała mv


Niestety przed czymś Was muszę ostrzec: ta manga oducza ortografii! Wyobraźcie sobie, co mi się kiedyś przydarzyło: pisząc sobie rozprawkę z polskiego postanowiłam użyć słowa ''mistrz'' (już nie pamiętam w jakim kontekście) i co piszę? Piszę: MISZCZ. Nosz kuźwa... I oczywiście uważałam to wtedy za coś w zupełności normalnego. Dopiero go polonistka oddała poprawiony tekst, zauważyłam ten głupi błąd. Tragedia...



Dużo też można się dowiedzieć o samej Kyousuke Motomi w swoich kącikach autorskich opowiada o sobie, o swoich dylematach przy tworzeniu Dengeki Daisy i innych. Jej humor i wyobraźnia tam ukazują się nawet ze zdwojoną siłą. A jej autoportret jest wprost genialny ;D

Dengeki Daisy zostało moją ulubioną mangą i nie sądzę, by ten tytuł został jej kiedykolwiek odebrany. Ta manga była taka świetna, że czytanie jej po raz enty nie tylko sprawia przyjemność, ale również dalej tak samo śmieszy, wywołuje wciąż te same emocje, wzrusza i podnosi ciśnienie w tych samych momentach, co na początku. Wątpię by znalazła się manga, która mogłaby to przebić.

To by było chyba na tyle. Chyba opowiedziałam o wszystkim, o czym chciałam. Jeśli nie, to dopiszę jak sobie przypomnę xD. Co Wy sądzicie o Dengeki Daisy? Albo o mangach w ogóle?

15 komentarzy:

  1. Dengeki Daisy przeczytałam niestety tylko 2 tomy i to baaaaardzo dawno. Chcę ponownie przeczytać, bo mangi znajdują się w mojej bibliotece, ale nom stop ktoś wypożycza i gdy ja chcę to np jest 1 tom, ale 2 i 3 nie ma. (mogę wypożyczać 3 pozycje)Wolę brać od razu po 3 niż po jednej z każdej innej mangi.
    Chyba się wkurzę i kupię całość
    Jeśli chodzi o mangi, no to ja bardzo je uwielbiam. Tyle ile mogę, to się staram mieć i czytać. I widzę, że masz Ścieżki Młodości. Jest to moja ukochana manga, ukochanej mangaki ♥
    Kiedyś miałam własne egzemplarze ścieżek, ale pewna osoba pożyczyła i już się do mnie nie odzywa. no, ale planuję sobie kupić ponownie. Portfel płaczę, ale co mogę zrobić? kocham bardzo tę mangę, mimo iż czytałam z milion razy. Gdy waneko zlicencjowało, zaczęłam po angielsku czytać, mimo iż mój angol leży ;;; xd
    I na koniec. Ile masz łącznie mang? i jeśli możesz, to podaj tytuły :D
    Pozdrawiam, Joy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mang nie mam dużo dopiero od niedawna je zbieram. Na razie posiadam dwadzieścia pięć tomików (Dengeki Daisy, Ścieżki Młodości i Jak zostałam bóstwem!?). Muszę jeszcze zdobyć Beast Master, QQ Sweeper (jak wyjdzie) i zastanawiałam się jeszcze nad Uśmiech Kanoko. Polecasz coś? A czytałaś może Strobe Edge od autorki Ścieżek?

      Usuń
    2. Też nie mam zbyt wiele mang ;;;
      Czytałam. Moja pierwsza manga tej autorki. Uwielbiam ♥
      Polecam bardzo Horimiyę, jest bardzo fajna :D
      Większość mang mogę polecić, ale to już w internecie możesz przeczytać. Chcesz tytuły?

      Usuń
    3. Horimiyę czytałam zanim została zlicencjonowana, później o niej zapomniałam. Dzięki za przypomnienie ;D
      Polecaj śmiało, ostatnio mało mang czytałam, bo żadnej dobrej nie mogę znaleźć. Skany w ogóle mi nie przeszkadzają ;)

      Usuń
    4. Proszę bardzo :D
      Hm... z tych moich ulubionych polecam: Suki tte ii na yo, Hiyokoi, True love, Remei no arcana, Blue, Himitsu no ai-chan, L♥DK, omoi owoware furi furare (kolejna manga Io Sakisaka ♥)Hana-kun to koisuru watashi, Ai hime: ai to himegoto, 16 life, AAA, Boku wa ookami, boku kara kimi ga kienai, Daisuki datta yo, sensei, hana ni arashi, hana ni namae, kimi ga suki, kimi ga uso wo tsuita, kiss/hug, sora log, Kyou koi wo hajimemasu, Lovenista, Rockin' heaven i Deep love: ayu no monogatari,host i reina no unmei (polecam gorąco deep love. mega wzruszajaca manga)
      Tak, wiem. Dużo XDD
      No ale co się dziwić? jestem maniakiem :D

      Usuń
    5. Dzięki <3
      Suki tte ii na yo oglądałam jako anime i nawet mi się spodobało, ale na razie mangę wrzucę na później. L-kd oglądałam film i strasznie się w nim zakochałam, więc za mangę na sto procent się zabiorę ;D. Kyou koi wo hajimemasu też oglądałam jako live action, ale już tej miłości nie było (chociaż mangę i tak przeczytam ;D). O reszcie nawet nie słyszałam.
      Jeszcze raz dzięki <3

      Usuń
    6. Mi się live action l-dk nie podobał aż tak ;;;
      Głownie dlatego, że sporu ucinają, choć gdyby nie patrzeć na mangę to i tak cudowne, bo historia fajna :D
      Jeszcze zapomniałam o mojej także ulubionej mandze, która nawet jest u mnie dodana w favoritach na myanimelist XDDD
      Nagareboshi lens. Bardzo fajna i urocza manga o pierwszej miłości ♥ troszkę naiwna, ale kurczę urocza ♥ tylko szkoda, ze bardzo powoli jest tłumaczona, no ale trochę się nie dziwię. MiA zajmuje się od ujcia mangami i nic dziwnego, ze czasem z rok czekamy na kolejny rozdział :c
      Proszę bardzo ♥ jeśli chodzi o mangę i anime, służę pomocom i polecaniem :D

      Usuń
  2. Sama nie miałam okazji czytać żadnej mangi i nie wiem czy udałoby mi się przekonać do takiej formy, chociaż kiedyś spróbuję żeby sprawdzić :) Ale będę musiała znaleźć coś co by mnie zainteresowało :) Ale zawsze podziwiałam ilustracje tego typu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham tę mangę. Pierwszy tom czytałam chyba trzy albo nawet cztery razy. Pozostałe rozdziały raz albo dwa :P Ogólnie jestem zachwycona fabułą, romansem, kreską i humorem. Zawsze śmieję się przy czytaniu jej, wzruszam i kibicuję Teru, choć wiem, jak się skończy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Manga raczej nie dla mnie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kompletne serie tak dumnie prezentują się na półkach. :D
    Wciąż mam pewne obawy przed sięganiem po mangi shoujo, zwłaszcza te dłuższe, dlatego "Dengeki Daisy" wciąż ani trochę nie przeczytałam (chociaż inną mangę tej autorki, "Beast Master" wspominam całkiem miło). A jednak po tak pozytywnej recenzji aż chciałoby się jak najszybciej chwycić za pierwszy tom i samemu sprawdzić, co takiego ma w sobie ta manga. Jeśli trafi mi się okazja, żeby przeczytać "Dengeki Daisy", na pewno z niej skorzystam. :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Na półce wygląda to genialnie! :D Ale ja się mangami nie interesuję wcale :D Za to wysłałam link przyjaciółce, która nałogowo czyta mangi i ogląda anime :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiem Ci, że chyba dokonałaś czegoś niemożliwego: swoją tak pełną entuzjazmu i innych emocji recenzją sprawiłaś, że po raz pierwszy w życiu mam ochotę przeczytać jakąś mangę :D Serio, fabuła "Dengeki Daisy" naprawdę mnie zainteresowała i co prawda dużo chętniej zapoznałabym się z nią w formie zwykłej powieści, no ale... Na razie jeszcze się wstrzymam, bo jak już Ci kiedyś pisałam, kompletnie nie interesuję się kulturą Wschodu czy właśnie mangami, ale niewykluczone, że kiedyś przeczytam. Na półce faktycznie wygląda super :D
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Mangi są świetne do postawienia na półce, ale choćbym chciała - nie umiem czytać komiksów. Nie potrafię się na nich skupić. A że to romansidło, to nawet fabularnie mnie nie interesuje.
    drewniany-most.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie na półce niestety żadna serie jeszcze tak dumnie nie stoi. Powoli dobieram Death Note(zostało mi 3 tomy), Deadman Wonderland i Mirai Nikki. ;) Romansy jako mang nigdy nie czytałam, gdyż moja przyjaciółka, która dostarcza mi mangi ich nie lubi, ale mnie czasem zdarzy się obejrzeć jakieś anime o tej tematyce. Uwielbiam bohaterki, których nie da się nie polubić, czuję, że ten wątek miłosny mógłby mi się spodobać. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki wielkie za każdy komentarz, zwłaszcza taki, który nie składa się wyłącznie z np. ''Mam w planach'', ''Może przeczytam''. Każdy motywuje mnie do dalszego starania się i wkładania coraz więcej pracy i siebie w to co piszę :)

PS: Nie odpowiadam na komentarze typu: ''Obserwacja za obserwację?"

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...