źródło: lubimyczytać.pl |
Tytuł oryginału: Beastly
Seria: Bestia #1
Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 352
Data premiery: 7 września 2011
Uwielbiam książki na podstawie baśni. Mają w sobie coś co mnie przyciąga, taki klimat, który nie znajdziecie w zwykłej książce. To jak przeniesienie dzieciństwa do teraźniejszości. Móc znowu poczuć się dzieckiem z marzeniami o miłości, która wszystko pokona, jednocześnie nie przestając być trzeźwo myślącym sobą. Trochę to pokrętne, nieprawdaż? To da się zrozumieć dopiero po przeczytaniu „Bestii”.
Jestem bestią.
Bestią. Niezupełnie wilkiem, niedźwiedziem, gorylem czy psem, ale czymś zupełnie nowym – okropnym stworzeniem, chodzącym na dwóch łapach. Stworzeniem z kłami i pazurami, któremu włosy wyrastają z każdego pora skóry.
Jestem potworem.
Myślicie, że mówię o świecie baśni? Mylicie się. Miejsce – Nowy Jork. Czas – teraz. To nie jest ułomność, ani choroba. Pozostanę już taki na zawsze – zniszczony – jeśli nie uda mi się zdjąć czaru. Tak, czaru, który rzuciła na mnie ta wiedźma z lekcji angielskiego. Dlaczego zmieniła mnie w bestię, która ukrywa się w dzień i grasuje w nocy? Powiem wam. Opowiem wam, jak byłem Kylem Kingsburym, gościem, z którym każdy chciałby zamienić się na miejsca. Miałem pieniądze, świetny wygląd i idealne życie. A potem opowiem wam, jak stałem się doskonale… potworny.//lubimyczytać.pl
„Bestia” to książka, którą zaczęłam czytać dopiero po oglądnięciu filmu, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia, że takowa książka istnieje. Jednak nie żałuję. Mimo, że film nie trzymał się specjalnie oryginału, to uważam, że był wręcz idealny. No ale to recenzja książki a nie filmu.
Poznajcie Kyla jest to facet idealny… z zewnątrz. Bogaty, przystojny i popularny, jednak w środku arogancki, zarozumiały i zbyt pewny siebie. Brzydzi się ludźmi, którzy nie są tak „piękni” jak on. Aż w końcu miarka się przebrała. Stał się bestią, w dosłownym znaczeniu tego słowa. I jedyną jego szansą na powrót do prawdziwej postaci jest szczera miłość, a ma na to zaledwie 2 lata.
Książka była w narracji pierwszoosobowej, co moim skromnym zdaniem pasowało. Dzięki temu dość łatwo dało się wczuć w beznadzieje Kyla, bo mimo, że próbował wszystkiego nadal pozostawał potworem. Dopiero gdy spotkał pewną zwyczajną dziewczynę... zaczęło się coś dziać.
A teraz ochy i achy, czyli to co mi się najbardziej w książce spodobało. Sam baśń „Piękna i Bestia” pokazuje jak wygląda prawdziwa miłość, jak się ją buduje, cierpi przez nią… Nie tak jak np. w Kopciuszku czy Śpiącej Królewnie, gdzie wielka miłość bierze się z niczego. Pani Filnn pisze, że w miłości liczy się tylko wnętrze człowieka, a nie jak takowy człowiek wygląda, że mimo brzydoty każdy może znaleźć swoją drugą połówkę.
Podsumowując: „Bestia” to książka, w której nie ma banalnego wątku miłosnego. Uczy, że każdego może spotkać kara za swoje zuchwalstwo, i że wystarczy trochę miłości by zmienić człowieka.
10/10
Uwielbiam "Piękną i Bestię", dlaczego coś czuję, że ta książka jest wprost idealna dla mnie... Ja również uwielbiam powieści na podstawie baśni, gdyż ten książkowy klimat jest niesamowity, niepowtarzalny... A książka na podstawie "Pięknej i Bestii" to już w ogóle musi być coś fantastycznego! :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, zaostrzyła mój apetyt na tę wcześniej mi nieznaną pozycję. :)
http://strefa-czytania-obowiazuje-wszedzie.blogspot.com/