niedziela, 10 lipca 2016

„Czerwone jak krew” Salla Simukka

Tytuł oryginału: Punainen kuin veri
Seria: Lumikki Andersson #1
Tłumaczenie: Sebastian Musielak
Wydawnictwo: YA!
Liczba stron: 256
Data wydania: 2 kwietnia 2014
Siedemnastoletnia Lumikki - uczennica Liceum Artystycznego w Tampere. Dewiza życiowa: Trzymać się z daleka od rzeczy, które jej nie dotyczą.

Pewnego dnia w szkolnej ciemni Lumikki znajduje dużą sumę pieniędzy. Na większości banknotów widnieją ślady krwi. Kto je tam zostawił? Co ma do ukrycia?

Okazuje się, że w sprawie maczało palce troje uczniów: córka policjanta Elisa, szkolny amant Tuukka i outsider Kasper. Wkrótce Lumikki zostaje wplątana w międzynarodową aferę, w którą zamieszani są rosyjscy gangsterzy i tajemniczy Biały Niedźwiedź.

W grze pozorów prowadzonej przez Lumikki stawką jest dobre imię, a może nawet życie jej przyjaciół.



Do Czerwone jak krew podeszłam z otwartym umysłem i brakiem jakichkolwiek oczekiwań. Żadnej opinii, czy recenzji o tej książce nie pamiętałam, nawet opisu nie przeczytałam przed zaczęciem. Miałam tylko mgliste pojęcie, o czym jest powieść pani Simukki. Było to podejście wprost doskonałe. Żadnych oczekiwań równa się żadnych rozczarowywań.
„Była sobie raz dziewczynka, kóra się nie bała.

Biegła tak, jak biegają ludzie, którzy nie boją się upaść.(...) Śmiała się tak, jak śmieją się ludzie, których jeszcze nie ośmieszono.”

Nie jestem pewna swoich odczuć względem głównej bohaterki. Lumikki niby jest bohaterką "doskonałą". Twarda, umiejąca zadbać o siebie oraz zmieszać się z tłumem (sama nazwała się kameleonem), na dodatek z mroczną przeszłością. W praktyce tak wygląda mój ideał głównej bohaterki. Jednak coś mi w niej nie pasowało. Jakieś drobne niuanse, które nie pozwoliły mi polubić ją tak jak Penryn z Angelfall lub utożsamiać się, jak z Katy, jak to było w przypadku pierwszej części serii Lux. Trudno jednoznacznie stwierdzić, co mi w niej nie pasowało. Reszta bohaterów mało wryła mi się w pamięć. Wiem, że istnieli, ale ich charaktery nie były na tyle różnorodne, by każdego bez problemów zapamiętać

„Nie zbieraj sił, aby się mścić. Zbieraj siły, aby uniknąć sytuacji, po której mogłabyś szukać zemsty.”
Największy problem w Czerwone jak krew miałam z nazwami fińskimi. Po raz pierwszy spotkałam się ze skandynawskim autorem i akcją, która rozgrywa się również na północy. Nic więc dziwnego, że widząc dla przykładu nazwisko Elisy: Väisänen mrugałam oczami jak idiotka, nieudolnie próbując wymówić to słowo. Po pewnym czasie zaprzestałam tych bezowocnych starań i tylko mijałam wzrokiem wszelkie wyrazy, które w moim mniemaniu nie dało się poprawnie wypowiedzieć. Nie chciałam psuć sobie krwi i marnować cennego czasu. Druga rzecz z kwestii technicznych, na jaką chciałabym zwrócić uwagę ma związek ze słowem w opisie, które jak pewnie zauważyliście zaznaczyłam na czerwono. Nie był to błąd, a zamierzony efekt. Słowo OUTSIDER - często używane w powieściach skierowanych dla młodzieży. Niby nic takiego... ale chyba dwie różne osoby tworzyły opis i tłumaczyły książkę, ponieważ w tekście nie znajdziesz słowa OUTSIDER, a AUTSAJDER. A to aż boli. Dla potwierdzenia macie niżej zdjęcie. Wiem, że się czepiam szczegółów, ale po prostu nie znoszę spolszczania angielskich wyrazów. To dla mnie idiotyczne. Czy nie lepiej by było użyć jakiego polskiego zamiennika, np. wyrzutek? Cokolwiek, tylko nie AUTSAJDER.
„Wspomnienia są bardziej wiarygodne, gdy nikt nie próbuje nimi sterować według własnych założeń.”


Wątek kryminalny był całkiem interesujący, czasami tylko dla niego udawało mi się przeczytać kolejne rozdziały Czerwone jak krew. Nie był może jakiś specjalnie ekscytujący, wywołujący dreszcze na ciele, ale przyjemny i pozwalający zastanawiać się, co będzie się dalej działo. Zakończenie jednak trochę mnie rozczarowało. Spodziewałam się bomby, a to co dostałam nie można nazwać nawet drobną petardą. Szkoda, bo było to największe (i jedyne) rozczarowanie. Plusem natomiast było poprowadzenie narracji nie tylko z perspektywy Lumikki. Można było przekonać się dzięki temu, jak wygląda punkt widzenia innych postaci, nierzadko "tych złych".

„Piękność jest misterną maską, której najważniejszym elementem nie jest wcale szminka w odpowiednim kolorze czy profesjonalne cieniowanie, ale końska dawka pewności siebie i kokieterii.”
Książka, pomimo licznych wad i tak ostatecznie wyszła na plus. Wątek kryminalny zabarwiony baśniowych klimatem był bardzo dobrym pomysłem i niemal w stu procentach wykorzystanym. Natomiast niejasna przeszłość Lumikki sprawia, że chociażby z ciekawości sięgnę kiedyś po kontynuację. Polecam nie tylko młodym fanom kryminałów, ale również wszystkim innym.


6/10



PS: Nie ma żadnego wątku miłosnego! (Tak dla zachęty dla tych, których za nim nie przepadają ;))


Seria Lumikki Andersson
Czerwone jak krew - Białe jak śnieg - Czarne jak heban

8 komentarzy:

  1. Słyszałam wiele dobrego o tej serii, ale jakoś nie mogę się przemóc, bo z jakiegoś powodu odstraszają mnie te skandynawskie klimaty :D. Ugh, nienawidzę jak tłumacze spolszczają słowa, które w żaden sposób się do tego nie nadają, ten sam problem z jakiegoś powodu pojawia się przy zdrobnieniach imion - ostatnio np. nie mogłam przełknąć zrobienia z imienia Alex wersji Aleksiu, przecież to nawet inaczej się pisze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się ta książka nawet podobała ;) I w sumie spodziewałam się jakiegoś wątku miłosnego, na szczęście jednak takiego nie było. Też chętnie przeczytam kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Łooooo, nie ma wątku miłosnego? no to mnie zaskoczylas xD
    Kiedyś kupiłam drugą część, bo myślałam, że to pierwsza... a pierwsza ciągle w ręce mi nie wpadła :D
    O matkooooo, autsajderka? Moje oczy bolą :o

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak szczerze to sama nie wiem co o tej powieści myśleć. Szkoda, że nie ma wątku miłosnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie ta książka była średnia. Nie wiem dlaczego inni tak się nad nią rozpływają. Ale każdy ma inny gust i tak do tej pory pamiętam tę autsajderkę xd dobrze, że nie napisali: ałtsajderka xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Okładka jest mega, opis też bardzo mnie zachęcił. Co prawda w swojej recenzji podkreślasz kilka istotnych wad w tej powieści, ale mimo wszystko mam ogromną ochotą na tę historię. Chyba muszę się za nią rozejrzeć - ciekawa jestem, jakie będą moje wrażenia. Nawiasem mówiąc, też często omijam wyrazy, których nie jestem w stanie wymówić XD I podobnie jak Ty nie znoszę spolszczania obcych wyrazów. AUTSAJDERKA... Serio...
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Wróciłam! :D
    Co do książki to leży toto na mojej półce i czeka, pewnie jeszcze sobie trochę poczeka skoro rewelacji nie ma jak mówisz :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda, że zakończenie okazało się być tak dużym rozczarowaniem. Mimo wszystko, dam jej szansę, bo wątek kryminalny wydaje się być naprawdę ciekawy ;)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki wielkie za każdy komentarz, zwłaszcza taki, który nie składa się wyłącznie z np. ''Mam w planach'', ''Może przeczytam''. Każdy motywuje mnie do dalszego starania się i wkładania coraz więcej pracy i siebie w to co piszę :)

PS: Nie odpowiadam na komentarze typu: ''Obserwacja za obserwację?"

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...