czwartek, 30 czerwca 2016

K-Drams #3

Hejka! Nie zapomnieliście jeszcze o mnie? Mam nadzieję, że nie ;) Jak wspomniałam na początku czerwca, byłam bardzo mało aktywna (praktycznie w ogóle), jednak teraz wszystko się unormowało i powinnam wrócić do blogosfery już na dobre :)

Na dzisiaj przygotowałam kolejną dawkę dram. Tym razem wyjątkowo krótko, bo w czerwcu praktycznie nic nie oglądałam, a maj zleciał mi na kończeniu tych zaczętych.



DRAMA I

Descendants Of the Sun

Żołnierze sił pokojowych ONZ zostają wysłani do rozdartego przez wojnę domową fikcyjnego kraju Uruk. Wśród nich jest kapitan południowokoreańskiego oddziału specjalnego, Yoo Shi Jin. Spotyka tam jedną z wolontariuszek pracujących dla międzynarodowej organizacji Lekarze bez granic. Niosąc pomóc ludziom i samym próbując przetrwać w trudnych warunkach zakochują się w sobie.


W pierwszej odsłonie K-Drams mieliście okazję poczytać, co nieco o tej dramie. Będąc wtedy dopiero po dwóch odcinkach już byłam zakochana na zabój w Potomkach Słońca. A co dopiero teraz po obejrzeniu wszystkich szesnastu plus odcinków specjalnych? Bo prawdę mówiąc wystarczyła mi doba by obejrzeć niemal wszystko. Tak mną zawładnęli Potomkowie. Tak niesamowita jest ta drama.



Wojsko i medycyna. Od dzisiaj to moje ulubione dramowe połączenie (nie licząc Song Joong Ki plus mundur ^^).  Ile emocji, ile nerwów, ile łez szczęścia, smutku i niedowierzania kosztowała mnie ta drama! Prawie całą noc siedziałam i oglądałam, nie wiedząc nawet, która jest aktualnie godzina, bo obchodziło mnie tylko to jak zakończy się ta niesamowita historia. A w ostatnim odcinku popłakałam się tylko i wyłącznie dlatego, że to był już koniec. Głupota, nie? Ale tak właśnie działa Descendants Of the Sun.


Po licznych komentarzach na grupach spodziewałam się, że główna bohaterka zacznie mnie irytować. Duża część ludzi krytykowała ją za zachowanie i brak zrozumienia względem decyzji Yoo Shi Jina, ale na szczęście tak się nie stało. Jej reakcje były w pełni zrozumiałe i uzasadnione, w końcu jako lekarz ma inne spojrzenie na ludzkie życie niż zawodowy żołnierz. Sam Shi Jin został rewelacyjnie odegrany przez jeszcze bardziej rewelacyjnego Song Joong Ki - aktora, który został moim ulubieńcem pobijając tym samym Lee Min Ho, Lee Jong Suk oraz Ji Chang Wook. On jest... [Przepraszamy, system umysłowy Ann został kompletnie rozwalony, z powodu niewysłowionej wspaniałości pewnego aktora].

Prócz oczywistej pary głównych bohaterów, mamy też drugi parring, przyjaciela Shi Jina - Seo Dae Young - oraz Yoon Myung Joo. Ta para, która wie jak smakuje ból rozstania, wciąż nadal się kocha, ale przeciwności losu (a raczej ojciec Myung Joo) nie pozwalają im być razem. Prawdę mówiąc chyba polubiłam ich na równi z Shi Jin i Kang Mo Yun, ale wiem, że niektóry nawet wolą właśnie "tę drugą parę" od "tej pierwszej". Trudno mi się im dziwić, bo pewnie gdyby nie Song Joong Ki, miałabym takie samo zdanie.


Na koniec chciałabym napisać trochę o niezwykłym OST, jakim byłam obdarowywana przez całą dramę. Piosenki były różnorodne; od wolniejszych i smutniejszych po żywsze i radośniejsze. Jednak łączyło je jedno: wszystkie, ale to wszystkie mi się spodobały. Szybko wpadły mi w ucho i do tej pory nie mogę o nich zapomnieć (inna sprawa, że sobie na to nie pozwalam).

Zdanie podsumowujące: Wszystko w Descendants Of the Sun jest niesamowite.

Stan obejrzanych odcinków: 16/16 + 3 specjalne







DRAMA II
The King - 2 Hearts

King2hearts.jpgFikcyjna historia, w której Korea Południowa jest monarchią konstytucyjną. Lee Jae Ha jest młodym księciem, następcą tronu. To zarozumiały materialista, którego niewiele obchodzą "dworskie" obowiązki. Kim Hang Ah to "gwiazda" północnokoreańskich sił specjalnych, która trenuje swoich następców. Dostaje do wykonania ostatnie zadanie w Korei Południowej... Zbieg okoliczności sprawia, że spotyka Jae Ha, który jest mocno zaintrygowany nieznajomą...

O tej dramie wspomniałam wcześniej w K-Drams #2, ale będąc wtedy w trakcie pierwszego odcinka, nie miałam o niej jeszcze nic do powiedzenia. Teraz mając za sobą osiem, dużo się w tej kwestii nie zmieniło.

Główny bohater: arogancki, bogaty, przystojny, niespecjalnie miły, z poczuciem humoru, zbuntowany - nic więc dziwnego, że pokochałam go od początku. Moja słabość do takich typków nadal ma się dobrze. Główna bohaterka z kolei śmiertelnie niebezpieczna, pewna siebie, odważna, i stanowcza, czyli niemal wszystko, co wymagam od dobrej żeńskiej postaci. Dopiero później zaczęły pokazywać się jej wady w kreacji, jednak były one dopuszczalne (przez większość czasu).

Z pomysłem na monarchię w czasach XXI wieku, nie spotkałam się po raz pierwszy (Goong nosi to zaszczytne miano), jednak w każdej tego typu dramie przedstawienie tego jest różne, dlatego nie mogłam narzekać na nudę i brak choćby odrobiny oryginalności.

Co do wątku miłosnego... Prawdę mówiąc, prócz tego, że mi się spodobał nie mam nic więcej do powiedzenia. Jest przyjemny, nie dominuje całkowicie nad fabułą i co ważne było widać jak tworzą się więzi pomiędzy bohaterami. Jednak czasami mam drobne problemy ze zrozumieniem ich reakcji i zachowań. Plus chciałam jeszcze napomknąć o jeszcze jednej parze (która nawet bardziej mi się spodobała): Eun Shi Kyung oraz Lee Jae Shin. Oj, pomiędzy nimi to jest ciekawie!

Stan obejrzanych odcinków: 8/20


DRAMA III
Kill Me, Heal Me
Kill Me,Heal Me.jpgHistoria człowieka chorującego na "zaburzenie osobowości". W wyniku wypadku "budzi" się w nim zupełnie inny człowiek. Z czasem kolejne "osobowości" będą się ujawniać. Wachlarz osobowości jest iście imponujący. Od 7-letniego chłopca, przez szalonego nastolatka, szarmanckiego mężczyznę, po... bywalca klubów i podrywacza, a także... mordercy... Powracając po ukończeniu studiów w USA do Korei, rozpoczyna pracę jako rezydent w jednym ze stołecznych szpitali. Poznaje tam panią psycholog, która odkrywa jego "chorobę". Z czasem naukowe zainteresowanie mężczyzną zmieni się w miłość...

Dysocjacyjne zaburzenie osobowości jest jedną z chorób psychicznych, które w zeszłym roku cieszyły się sporą popularnością wśród dram. Kill Me, Heal me to nie jedyna drama, której występował ten wątek (dla przykładu Hyde, Jeckyll and Me, które było emitowane w tym samym czasie co Kill Me, Heal Me), jednak z nich wszystkich został najlepiej przedstawiony, był przemyślany i dopracowany od początku do końca.


Parę aktorów odgrywających główną rolę, Ji Sung oraz Hwang Jung Eum, poznałam już w dramie Bi mil (więcej o niej w pierwszej odsłonie K-Drams), gdzie również wcielali się w główne postacie. O ile już wtedy podziwiałam Ji Sung za grę aktorską, to teraz pozostaje mi jedynie chylić ukłony do ziemi. Wyobrażacie sobie odgrywać siedem, SIEDEM! całkowicie różniących się od siebie osób będących nadal jedną osobą? Dla mnie to było nie do pojęcia - dopóki nie zobaczyłam, jak radzi sobie Ji Sung. To było jak widzieć siedmiu różnych aktorów mających identyczną twarz. Natomiast jeśli chodzi o Hwang Jung Eum, jej gra niespecjalnie przypadła mi do gustu. Tak mniej więcej na cztery normalnie wypowiedziane słowa wypadało jedno wykrzyczane albo wywrzeszczane. Litości! Wiem, wczuwała się w rolę, chciała odegrać ją z emocjami, ale jej wrzaski to naprawdę nie jest przyjemny odgłos, a w takich ilościach to można mieć tego już naprawdę dosyć.

Główna zagadka dramy, była dla mnie tajemnicą do końca. Ostatnie odcinki oglądałam z zapartym tchem i zaskoczeniem wypisanym na twarzy. Za nic w świecie nie domyśliłabym się jak to naprawdę było. Jakie dokładnie wydarzenie wywołało chorobę Do Hyuna, jaki jest związek "wcieleń" z jego życiem, co wydarzyło się w przeszłości obojga głównych bohaterów. Oczywiście w dramie występował też wątek romantyczny (dość... interesujący z resztą), ale nie był on najważniejszy w Kill Me, Heal Me, bardziej dopełniał całość.

Nie jest to komedyjka, chociaż nie nazwałabym ją zupełnie poważną. Kill Me, Heal Me po prostu porusza trudne tematy, których choroba Cha Do Hyna jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Nie powiem więcej w tej kwestii, bo nie chcę spoilerować (ewentualnym) chętnym obejrzenia tej dramy, ale wierzcie mi historia głównych bohaterów nie jest ani zabawna, ani wesoła.

Piosenka przewodnia (Jang Jae In ft. NaShow - Auditory Hallucination) była chyba jedną z najbardziej trafionych wśród innych tego typu. Klimatyczna, idealnie pasująca do tej historii. Wystarczy odsłuchać kilka sekund, a cała magia Kill Me, Heal Me powraca, nawet po tygodniach i miesiącach od obejrzenia ostatniego odcinka. Poniżej możecie ją sobie posłuchać.

Stan obejrzanych odcinków: 20/20



DRAMA IV
Scent Of a Woman
Zapach kobiety.jpgHistoria trzydziestoletniej kobiety, dla której praca jest najważniejsza. W pewnym momencie jej lekarz informuje ją, że nieuleczalna choroba wkrótce doprowadzi do jej śmierci. Bohaterka uświadamia sobie, jak wiele lat poświęciła pracy nie dbając o życie prywatne. Postanawia więc wykorzystać ten czas na zabawę i długie wakacje. Wyjeżdża za granicę, gdzie w końcu znajdzie szczęście i upragnioną miłość.

Ostatnio z racji wzmożonego masochizmu, nie dość, że przeczytałam i obejrzałam Zanim się pojawiłeś (tego samego dnia z resztą...), ale i zaczęłam Scent Of a Woman - dramę, która, jak można się domyślić po opisie, nie zakończy się happy endem. Ale cóż, moje serce chyba nie może być w gorszym stanie niż było po ekranizacji książki Jojo Moyes...

Wracając do tematu. Sama drama nie jest może oryginalna; przecież masa jest historii o kimś, kto mając przed sobą ograniczony czas życia, postanawia diametralnie zmienić swoje życie i spełnić swoje marzenia, jednak jeśli chodzi o dramy to pierwszy raz zetknęłam się z taką opowieścią. I naprawdę mi się ona spodobała! Bardziej niż myślałam, że może (zwłaszcza po pierwszym odcinku, który, łagodnie rzecz ujmując, nie zachwyca). Szybko polubiłam główną bohaterkę, zaczęłam jej współczuć i dopingować w jej zamiarach. Wkurzałam się na każdą niesprawiedliwość, która ją spotykała, nienawidziłam wszystkie osoby, które stawały na drodze do jej szczęścia. Trudno nie było tego wszystkiego czuć, zwłaszcza widząc, jak zmieniała się pod wpływem choroby. Od niezdarnej, nieśmiałej asystentki, przez pewną siebie, radosną kobietę do pogrążonego w smutku chorego, którego czas nieuchronnie się kończy.


Promyczkiem słońca, a jednocześnie jednym z największych bólów był Kang Ji Wook - mężczyzna, którego pokochała (nie tylko ona z resztą...). Mega bogaty, przystojny, ale nieszczęśliwy dyrektor biura podróży, w którym pracowała. Schemat znany, ale w tym przypadku nie taki jakiego bym znielubiła. No, spójrzcie chociaż na ten plakat wyżej! Przecież to takie urocze! Za niego samego polubiłam ten parring (i kompletnie nie zrozumiałam wprowadzenia drugiego faceta, który kochałby się w głównej bohaterce). Tę chemię było widać, nie tylko za sprawą (prawdziwych!) pocałunków, ale i spojrzeń i mimiki twarzy, której nie zabrakło w dobrej grze aktorskiej.

OST jest przyjemny dla ucha, może nieco zbyt wolny i smuty, ale zważywszy na tematykę dramy, nie ma w tym nic dziwnego. Jedynie piosenka Junsu - You Are So Beautiful miała nieco inne brzmienie, za co podbiła moje serce.

Stan obejrzanych odcinków: 13/16


DRAMA V
Mirror Of the Witch
Mirror of the witch.jpg
Królowa Shim, żona Króla Myeongjonga, mając problem z zajściem w ciążę, zwraca się o pomoc do wyklętej szamanki Hong Joo. Za sprawą jej czarnomagicznych zaklęć Królowa wydaje na świat bliźnięta - chłopca Sun Hoe i dziewczynkę Seo Ri. Niestety na Księżniczkę Seo Ri zostaje nałożona klątwa, która zagrażałaby życiu jej brata mającego zostać następcą tronu. W związku z tym dziewczynka zostaje skazane na śmierć, jednak na ratunek przychodzi jej szaman służący mocom niebiańskim. Księżniczka pod zmienionym imieniem (Yeon Hee) dorasta w górach z dala od reszty ludzi aż do dnia, w którym do jej życia wkracza Heo Joon, który zapisał się na kartach historii Korei jako najwybitniejszy królewski medyk.

Największe zaskoczenie odnośnie tej dramy? Aktorka odgrywająca główną rolę jest z mojego roku (tzn 2000). I to na dodatek nie gra dziecka, a niemal dorosłą dziewczynę. Nie żeby coś, ale trochę trudno mi było brać ją na poważnie, wiedząc, że jest tak młoda. I jeszcze czternaście lat różnicy pom
iędzy nią a Yoon Si Yoon... Do samego aktora nic nie mam (polubiłam go oglądając Flower Boy Next Door), jego gra była autentyczna, widać było, że wie co robi. Po prostu ta różnica wiekowa była widoczna w samym wyglądzie, co uniemożliwiało mi patrzenie na nich w sposób jaki powinnam.

Co mogę więcej powiedzieć o dramie, której obejrzałam zaledwie trzy odcinki? Na razie się dopiero rozkręca, widać wyraźnie, że scenarzyści nie śpieszą się z akcją, nawet jeśli drama ma mieć zaledwie 20 odcinków. 

Stan obejrzanych odcinków: 3/20

Prócz tych dram oglądnęłam również do końca Madame Antoine. Co prawda końcowe odcinki nie były już tak dobre jak te mniej więcej do połowy (główny bohater zaczął mnie mocno irytować swoim zachowaniem i wyborami jakich dokonywał), ale dalej wywoływały na mojej twarzy uśmiech, a całą dramę będę wspominać naprawdę miło. Włączyłam na spróbowanie Falling For Innocence (z aktorem, który grał główną rolę w Heartless City) oraz Boys Over Flowers (Lee Min Ho - moja pierwsza koreańska miłość <3), ale żadna z tych dram nie przekonała mnie do siebie po pierwszym odcinku (chociaż Boys Over Flowers i tak kiedyś dokończę ^^). Jakoś opornie zaczęło mi oglądanie Love Rain i w ciągu tych dwóch miesięcy przybliżyłam się do końca tylko o trzy odcinki.



*opisy pochodzą ze strony dramawiki.pl
*zdjęcia pochodzą z google grafika

1 komentarz:

  1. You are my only one... nie, nie, nie... spokojnie rumaku.. mówiłam to do Song Joong Ki, nie do ciebie xD Taka tam sytuacja: pewna inteligentna i rozsądna dziewczyna żyje sobie spokojnie i beztrosko, aż pewnego dnia przyszedł do niej potwór... był straszny... miał blond włosy i szaleńcze spojrzenie. Demon ten opętał biedną dziewczynę i kazał jej patrzeć na wspaniały obraz. Obraz ten był tak wspaniały, że dziewczyna nie chciała przestać na niego patrzeć, ale potwór dobrze wiedział co czyni. Kiedy obraz zniknął sprzed jej oczu płakała tygodniami w tęsknocie za tym cudem. Potwór natomiast stał z boku i wszystkiemu się przyglądał zaśmiewając się w niebogłosy... czy coś ci przypomina ta opowieść? Mam nadzieję, że tak :P

    OdpowiedzUsuń

Dzięki wielkie za każdy komentarz, zwłaszcza taki, który nie składa się wyłącznie z np. ''Mam w planach'', ''Może przeczytam''. Każdy motywuje mnie do dalszego starania się i wkładania coraz więcej pracy i siebie w to co piszę :)

PS: Nie odpowiadam na komentarze typu: ''Obserwacja za obserwację?"

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...