Na dzisiaj przygotowałam kolejną dawkę dram. Tym razem wyjątkowo krótko, bo w czerwcu praktycznie nic nie oglądałam, a maj zleciał mi na kończeniu tych zaczętych.
DRAMA I
Żołnierze sił pokojowych ONZ zostają wysłani do rozdartego przez wojnę domową fikcyjnego kraju Uruk. Wśród nich jest kapitan południowokoreańskiego oddziału specjalnego, Yoo Shi Jin. Spotyka tam jedną z wolontariuszek pracujących dla międzynarodowej organizacji Lekarze bez granic. Niosąc pomóc ludziom i samym próbując przetrwać w trudnych warunkach zakochują się w sobie.
W pierwszej odsłonie K-Drams mieliście okazję poczytać, co nieco o tej dramie. Będąc wtedy dopiero po dwóch odcinkach już byłam zakochana na zabój w Potomkach Słońca. A co dopiero teraz po obejrzeniu wszystkich szesnastu plus odcinków specjalnych? Bo prawdę mówiąc wystarczyła mi doba by obejrzeć niemal wszystko. Tak mną zawładnęli Potomkowie. Tak niesamowita jest ta drama.
Wojsko i medycyna. Od dzisiaj to moje ulubione dramowe połączenie (nie licząc Song Joong Ki plus mundur ^^). Ile emocji, ile nerwów, ile łez szczęścia, smutku i niedowierzania kosztowała mnie ta drama! Prawie całą noc siedziałam i oglądałam, nie wiedząc nawet, która jest aktualnie godzina, bo obchodziło mnie tylko to jak zakończy się ta niesamowita historia. A w ostatnim odcinku popłakałam się tylko i wyłącznie dlatego, że to był już koniec. Głupota, nie? Ale tak właśnie działa Descendants Of the Sun.
Po licznych komentarzach na grupach spodziewałam się, że główna bohaterka zacznie mnie irytować. Duża część ludzi krytykowała ją za zachowanie i brak zrozumienia względem decyzji Yoo Shi Jina, ale na szczęście tak się nie stało. Jej reakcje były w pełni zrozumiałe i uzasadnione, w końcu jako lekarz ma inne spojrzenie na ludzkie życie niż zawodowy żołnierz. Sam Shi Jin został rewelacyjnie odegrany przez jeszcze bardziej rewelacyjnego Song Joong Ki - aktora, który został moim ulubieńcem pobijając tym samym Lee Min Ho, Lee Jong Suk oraz Ji Chang Wook. On jest... [Przepraszamy, system umysłowy Ann został kompletnie rozwalony, z powodu niewysłowionej wspaniałości pewnego aktora].
Prócz oczywistej pary głównych bohaterów, mamy też drugi parring, przyjaciela Shi Jina - Seo Dae Young - oraz Yoon Myung Joo. Ta para, która wie jak smakuje ból rozstania, wciąż nadal się kocha, ale przeciwności losu (a raczej ojciec Myung Joo) nie pozwalają im być razem. Prawdę mówiąc chyba polubiłam ich na równi z Shi Jin i Kang Mo Yun, ale wiem, że niektóry nawet wolą właśnie "tę drugą parę" od "tej pierwszej". Trudno mi się im dziwić, bo pewnie gdyby nie Song Joong Ki, miałabym takie samo zdanie.
Na koniec chciałabym napisać trochę o niezwykłym OST, jakim byłam obdarowywana przez całą dramę. Piosenki były różnorodne; od wolniejszych i smutniejszych po żywsze i radośniejsze. Jednak łączyło je jedno: wszystkie, ale to wszystkie mi się spodobały. Szybko wpadły mi w ucho i do tej pory nie mogę o nich zapomnieć (inna sprawa, że sobie na to nie pozwalam).
Zdanie podsumowujące: Wszystko w Descendants Of the Sun jest niesamowite.
Stan obejrzanych odcinków: 16/16 + 3 specjalne